O Rymkiewiczu usłyszałem po raz pierwszy w czasach licealnych, w pierwszej połowie lat 70. (potem dowiedziałem się, że debiutował w roku 1957, tym samym, w którym się urodziłem). W podręczniku szkolnym figurował jako przedstawiciel neoklasycyzmu przeciwstawiony z jednej strony poezji zaangażowanej, a z drugiej lingwistom, konceptualistom i bliżej nieokreślonej reszcie. Trochę ten klasycyzm był politycznie podejrzany, choć tolerowany. A potem został jednym z pierwszych laureatów nagrody Nike za tomik poezji Zachód słońca w Milanówku, który i mnie zachwycił.
Po roku 2010 dla wielu Rymkiewicz został poetą politycznym, szczególnie gdy opublikował słynny wiersz „smoleński” zatytułowany Do Jarosława Kaczyńskiego. Chyba i sam autor uznał się za poetę politycznego, gdyż w tymże roku 2010 ogłosił tom zatytułowany Wiersze polityczne opatrując go posłowiem, w który ów słynny wiersz lokował w literackiej tradycji ze szczególnym uwzględnieniem twórczości Adama Mickiewicza i jedyne nad czym bolał, to fakt, że kontekst historyczny i mickiewiczowski wiersza został zignorowany.
Był znawcą i komentatorem twórczości Adama Mickiewicza. W cyklu Jak bajeczne żurawie na przestrzeni ponad trzydziestu lat w sześciu potężnych tomach towarzyszył dziełu i życiu wieszcza. Pisał o Słowackim, Leśmianie i Fredrze.
W latach 2007-2013 wydał eseistyczną tetralogię o historii Polski – Wieszanie, Kinderszenen, Samuel Zborowski oraz Rejtan. Upadek Polski. Do nich dołożyłbym napisanego dużo wcześniej Wielkiego Księcia. Dzieła napisane językiem, jakiego esej historyczny pisany po polsku od dawna nie widział (a może nigdy), z subtelnością i przejrzystością charakterystyczną dla poezji, z jasnością myśli i urokiem dawnej prozy. A jednocześnie dzieła przecież wywrotowe! Skrajne w osądach i wnioskach. Kiedyż to ostatnio mieliśmy pisarza historycznego, który czytelnika zniewala? Sienkiewicza? Rzewuskiego? Paska? Ale to przecież byli prozaicy, żaden z nich nie posługiwał się formą eseju. A esej powinien być mądry i nudny. Tymczasem objawił się nam poeta piszący o historii. I zrobił może to, co Montaigne w Próbach dla Francuzów. Nie sądzę, bym przesadzał.
Poezja Rymkiewicza (poza tą polityczną, a może i nie poza) jest klasycystyczna, zanurzona w tradycji literackiej, a jednocześnie osobna. Ulubił sobie formę oktostychu, czasem sonetu, ale nie był ich więźniem. Świat po leśmianowsku mieszał z zaświatem, a jego spojrzenie na śmierć miało coś ze średniowiecznej sztuki niemieckiej – owej duererowskiej „Ritter, Tod und Teufel” – może to części germańskie odziedziczone po przodkach dawały znać o sobie w tej arcypolskiej poezji? Tak jak wkład tatarski w genealogii może wiązał go tajemnym splotem z Mickiewiczem.
Odszedł olbrzym, my zostaliśmy.
Bogdan Knop