Literacko-muzyczny poemat dygresyjny

28 listopada, a więc w dniu swoich imienin, Zdzisław Sierpiński przedstawił światu (bo w odniesieniu do książek nie lubi słowa „promocja”, rezerwując je dla wojskowości) swój śpiewnik, zawierający 20 kompozycji do wierszy Feredica Garcii Lorki w przekładzie Ireny Kuran-Boguckiej Czarny koń, ogromy księżyc. Spotkanie odbyło się w sali widowiskowej OPK „Gaude Mater”, a to z tej przyczyny, że znajduje się tam fortepian, niezbędny do wykonania kilku utworów – ostatecznie Maestro wykonał cztery – nie licząc pieśni Sto lat, którą mu publiczność odśpiewała. Widownia, ze względów bezpieczeństwa, zmieściła 50 osób, tyle bowiem wydano wejściówek i zaproszeń, atmosfera była więc kameralna.

spotkanie ze Zdzislawem Sierpinskim

Bohater spotkania chętnie i wyczerpująco odpowiadał na pytania prowadzących – Barbary Strzelbickiej i Bogdana Knopa, wdając się w liczne dygresje, co jest jego domeną. Opowiedział więc o swej fascynacji hiszpańskim poetą i dramaturgiem, a także pianistą i kompozytorem oraz malarzem. Uznaliśmy, iż pod względem rozległości zainteresowań jest podobny do swojego idola, jednakże skromnie zaprzeczył, mimo to nazwaliśmy go człowiekiem wielu talentów, a nawet człowiekiem-orkiestrą, co jest bardziej à propos. Z wykształcenia nauczyciel muzyki, jest kompozytorem, organistą, pianistą, akordeonistą i śpiewakiem, animatorem życia muzycznego, poetą i miłośnikiem poezji. Był członkiem wielu chórów, a onegdaj nawet stworzył Kapelę Piosenki Wszelakiej, z którą przemierzał ulice i place Częstochowy. Zapis wykonywanych utworów znalazł się w śpiewniku wydanym przez Muzeum Częstochowskie U nasz w Częstochowie oraz na płycie. Na płytach zapisane zostały również pieśni do słów Lorki.

Podczas rozmowy artysta opowiedział, że z poezją Lorki zetknął się po raz pierwszy w przekładzie I. Kuran-Boguckiej i pewnie dlatego ten przekład jest mu najbliższy, choć zna też inne tłumaczenia, a tłumaczy było wielu. Fascynacja zawiodła go do Hiszpanii, gdzie podróżował śladami poety, odwiedził jego symboliczny grób, obejrzał też spektakl flamenco. Spośród instrumentów najbliższy jest mu akordeon, posiadający konotacje rodzinne – dodajmy tu, że na spotkaniu obecny był brat artysty, który potwierdzał jego zeznania. Choć czytając biogram Maestro można było wyciągnąć taki wniosek, nie był on bynajmniej tzw. „cudownym dzieckiem”, Do wymienionych instrumentów została dodana… gitara, modna wśród młodzieży w czasach młodości Zdzisława, na której grą można było zaimponować kolegom oraz dziewczynom…

Nuty komponowanych pieśni zostały pierwotnie zapisane ołówkiem, jako że jest to najczulsze narzędzie, a formę elektroniczną nadał im Mariusz Skuza. Zapytany o inspirację muzyczną, Zdzisław S. odpowiedział, że wcześniej spotkał się z pieśniami do tekstów Lorki kompozytora o częstochowskich korzeniach, Wojciecha Łukaszewskiego, jednakże tamte utwory nie przypadły mu do gustu (były to prawdopodobnie Pieśni księżyca na mezzosopran, głos recytujący i 9 instrumentów z 1966 r. do słów F.G. Lorki w tłum. Jerzego Ficowskiego: Gdyby ręce moje mogły ogołocić z liści, Pejzaż, Gitara, Skarga śmierci).

Rozmowie towarzyszyła wystawa pamiątek, a więc maleńka okaryna, fotografia z podróży, szyszka, „zaczytany” egzemplarz wierszy… Na koniec spotkania wszyscy zostali zaproszeni do stołu wernisażowego, na którym królowało hiszpańskie wino czerwone o adekwatnej nazwie: „Muleta”, czyli, w tłumaczeniu dowolnym, płachta na byka. Długo też trwały rozmowy indywidualne przy składaniu życzeń i podpisywaniu egzemplarzy śpiewnika.

Barbara Strzelbicka